czas zasuwa szybciej niż my na fartlekach. Gadu-gadu, trele-morele, a tu Wielkanoc. I właściwie już po. Święta to zawsze próba dla siły naszej woli. Wiele wysiłku trzeba włożyć w to, aby nie skusić się na obżarstwo. No, a że my całą energię zostawiamy na treningach, to nie mieliśmy już na tyle siły, aby oprzeć się jedzeniu. Sałatki i ciasta na pewno nie wpłynęły pozytywnie na naszą dyspozycję, ale fak yt - czasem trzeba po prostu wyluzować i odprężyć się psychicznie. No dobra, nie powinniśmy tego robić przygotowując się do Iron Man'a, ale w sumie brzmi legitnie :)
Jak z treningami?
Królałkę
Muszę przyznać, że całkiem nieźle. Zdecydowana większość sesji zaliczona pozytywnie. Może poza siłownią - nie ma po prostu na nią siły. Odczuwam pierwsze znużenie treningowe, co znaczy, że chyba jednak się w miarę przykładam :) Plusem minionego tygodnia jest długie wyjeżdżenie rowerowe w pięknym, Szamsowych rejonach. Jeździło się tak dobrze, że dotarliśmy do samej Lizbony. Nie wierzysz? Przejrzyj naszego Insta - mamy na to foty! Generalnie jest dobrze, choć im dalej w las, tym bardziej boję się Iron Man'a. Ale to dobrze, że czuję strach. W poprzednich latach czułem to samo i dawałem radę, liczę, że tym razem nie będzie inaczej :) W najbliższym czasie czekają nas ciekawe i bolesne doświadczenia - planujemy pływanie w jeziorze. Dopiero co weszło morsowanie, a teraz trzeba pływać. Cóż. Taki mamy klimat.
Zbyszałkę
jest leniem i mu się nie chce pisać :) No udowodnij, że jest inaczej.
Płonące Racice
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz