Jeśli jesteś na bieżąco z naszymi artykułami, to już wiesz, jaki sprzęt
musisz mieć na start i ile mniej więcej pieniędzy będziesz musiał na to wydać.
W niniejszym poście chcemy poruszyć nieco inny temat, choć równie ważny dla
triathlonowego świeżaka, a mianowicie powiedzieć o kilku lajfhakach, o których
warto (lub trzeba) wiedzieć przed pierwszym startem. Nie będą to porady typu
,,jak poprawnie biegać", ,,jaki rower jest najlepszy" albo ,,jak
przygotować się w tydzień do Iron Mana", ale mniejsze, choć bardzo cenne
wskazówki, dzięki którym można lepiej poradzić sobie na imprezie. Sami
otrzymaliśmy większość z nich od znajomych, którzy już startowali i mieli doświadczenie w triathlonie, dzięki czemu wiedzieliśmy, co nas czeka i jak
dobrze się przygotować do pierwszego startu. Z perspektywy czasu możemy
stwierdzić, że były one bardzo cenne i niezwykle pomocne, dlatego w poniższych
punktach krótko je przedstawię, aby każdy świeżak wiedział, co się może zdarzyć,
gdy głowa pełna marzeń, jak mawiali Tatarzy.
1. Pływanie na otwartych wodach to nie to samo, co pływanie na basenie
Na basenie jest elegancko - pływasz sobie w tę i we w tę, masz swój tor, na
dnie wyznaczona linia, abyś poruszał się w mniej więcej odpowiednim kierunku, żadnych fal, żadnego zimna,
no i w każdej chwili można sobie zrobić małą pauzę (niby, że się okulary
poprawia, czy coś). Piękna sprawa! Gorzej to wygląda na otwartych wodach -
wszystkie wyżej wymienione przyjemności odlatują w siną dal, a Ty jesteś zdany
tylko na siebie. Jest zimniej, głębiej, dalej do pitstopa, a jak wiatr zawieje,
to i nie ma jak powietrza zaczerpnąć, bo fale takie, że tsunami wymięka. Bywa,
że tak właśnie jest na zawodach, dlatego przed startem należy się do tego
przygotować, aby w trakcie zawodów nie spanikować. W naszym przypadku wyglądało
to tak, że na kilka dni przed pierwszym startem zadebiutowaliśmy w jeziorze i
ubrani w pianki mieliśmy przepłynąć kawałek na drugi brzeg. Panika pojawiła się
chwilę po starcie i nie chciała skubana odpuścić. Mieliśmy problem z poprawnym
oddychaniem (były fale i trudno było złapać powietrze), generalnie było
znacznie zimniej niż na basenie, co spowodowało szybszą utratę energii, a to z
kolei spotęgowało panikę. Doszedł również prozaiczny strach przed utonięciem
(wcześniej raczej nie pływaliśmy dalej niż do pomostu, za pomostem to już był
fejm) i tak oto wyłonił się obraz triathlonowych prawiczków, którzy mieli za
kilka dni płynąć już na poważnie wśród innych zawodników. Wspominałem coś o
tym, że mieliśmy problem z płynięciem w poprawnym kierunku? Albo że w piance to
się trochę trudniej oddycha? Warto to sprawdzić na własnej skórze przed
startem.
Mówi prawdę. Przy pierwszym pływaniu open water byłem tak spanikowany, że odmówiłem zanurzenia głowy. Co oczywiście spowodowało, ze bardziej się męczyłem i panikowałem jeszcze bardziej. Srsly, poćwiczcie ten szajz - dop. Zbig
Mówi prawdę. Przy pierwszym pływaniu open water byłem tak spanikowany, że odmówiłem zanurzenia głowy. Co oczywiście spowodowało, ze bardziej się męczyłem i panikowałem jeszcze bardziej. Srsly, poćwiczcie ten szajz - dop. Zbig
2. Pływanie w piance to nie to samo, co pływanie bez pianki
Pianka ma wiele zalet i, według mnie, jest absolutnie konieczna dla
świeżaka. Niemniej jednak warto trochę w niej popływać przed pierwszym eventem,
ponieważ pływanie w niej wygląda nieco inaczej. Przede wszystkim pianka bardzo
ciasno opina całe ciało, co może powodować dyskomfort podczas oddychania
(nacisk na klatkę piersiową oraz szyję i kark). Ważne jest, aby to przetestować
i nie spanikować na zawodach, ponieważ od oddychania bardzo dużo zależy w
pływaniu (generalnie, warto oddychać). Pianka naciska również na ręce i obręcz
barkową, co również nie ułatwia poruszania rękoma. Co prawda, pianki są tak
skonstruowane, aby nie krępowały ruchów zawodnika (w strategicznych miejscach
mają cieńszą warstwę materiału), niemniej jednak nie da się tego wyeliminować
całkowicie. Co oznacza, że jest to kolejny powód, aby popływać w niej przed
startem.
Królałkę przedstawił tutaj piankę jako narzędzie służące do podtapiania zawodników, które sprawi, że gorzej oddychasz i poruszasz kończynami, nie takie jest jednak jej przeznaczenie! Pianka w wydatny sposób zwiększa wyporność, ułatwiając zajęcie hydrodynamicznej pozycji w wodzie, umożliwia także utrzymanie się na powierzchni w razie braku sił. Ponadto, stanowi barierę termiczną, dzięki czemu wychłodzenie postępuje dużo wolniej. Więc koniec końców, bardziej pomaga niż przeszkadza - dop. Zbig
Królałkę przedstawił tutaj piankę jako narzędzie służące do podtapiania zawodników, które sprawi, że gorzej oddychasz i poruszasz kończynami, nie takie jest jednak jej przeznaczenie! Pianka w wydatny sposób zwiększa wyporność, ułatwiając zajęcie hydrodynamicznej pozycji w wodzie, umożliwia także utrzymanie się na powierzchni w razie braku sił. Ponadto, stanowi barierę termiczną, dzięki czemu wychłodzenie postępuje dużo wolniej. Więc koniec końców, bardziej pomaga niż przeszkadza - dop. Zbig
3. Przygotuj się do bitwy, bo pływanie na imprezie to walka - dosłownie!
Mówi się, że triathlon to walka z samym sobą. Jest to pewne
niedopowiedzenie, bowiem podczas etapu pływackiego walczysz także z innymi
zawodnikami. Tuż po starcie jest niezły młyn i bardzo łatwo dostać od kogoś
kopniaka lub przyjacielskiego strzała w sam pysk. Każdy bowiem walczy o
wypracowanie jak najlepszej pozycji, w której mógłby płynąć swobodnie i
realizować swój cel. Wiąże się to z tym, że na samym starcie jest niezła jatka,
która niekiedy bardziej przypomina zawody MMA niż pływanie. Wszystkie chwyty
dozwolone (w końcu żaden sędzia i tak tego nie zobaczy i nie da czerwonej
kartki), dlatego jeżeli nie zależy Ci na dobrym czasie, możesz sobie pozwolić
na chwilę zapomnienia i komuś przywalić, albo chociaż podtopić komucha. Jeśli
jednak startujesz wyłącznie z przyczyn czysto sportowych, warto uświadomić
sobie, że może być konkretna walka na samym początku. W takim wypadku warto
zająć pozycję gdzieś z boku, albo nawet (jeżeli nie bijesz się o dobry czas)
lekko odpuścić i zaczekać, aż wszyscy wypłyną i się potopią. Być może stracisz
kilkanaście sekund na takiej akcji, ale koniec końców niewykluczone, że
wyjdziesz na tym lepiej, bo będziesz mieć szansę płynąć po swojemu i nie tracić
sił na walkę o pozycję z innymi.
Czasem dobrym pomysłem, jeśli czujecie się silni w pływaniu, jest przepłynięcie pierwszym 100-200 m z dużym wysiłkiem tak, aby uciec od kotłującego się za Tobą motłochu. A czasem lepiej odpuścić i cieszyć się własnym tempem na zawodach - dop. Zbig
Czasem dobrym pomysłem, jeśli czujecie się silni w pływaniu, jest przepłynięcie pierwszym 100-200 m z dużym wysiłkiem tak, aby uciec od kotłującego się za Tobą motłochu. A czasem lepiej odpuścić i cieszyć się własnym tempem na zawodach - dop. Zbig
4. Wyjście z wody do łatwych nie należy
Podczas pływania w piance działa na nas siła wyporu, dzięki czemu unosimy
się na wodzie. To sprawia, że często zapominamy o poprawnej pracy nóg. Może
mieć to przykre konsekwencje przy wyjściu z wody, ponieważ nogi mogą być przez
to nieprzygotowane do wysiłku, a to sprawi, że znacznie trudniej będzie Ci
rozpocząć etap rowerowy (minie parę chwil, zanim Twoje nogi dojdą do siebie).
Warto pamiętać o poprawnej i regularnej pracy nóg, a przy samym końcu etapu
pływackiego jeszcze zwiększyć ich wysiłek, aby lepiej wejść w kolejny etap.
Nie wspominając o samym dobiegnięciu do strefy zmian - kibice często dziwią się, czemu przy wyjściu z wody zawodnicy zataczają się jakby wracali od wuja Staszka z imienin, tymczasem winne wszystkiego jest niedotlenienie nóg - jeśli chcesz oszczędzić sobie cenne sekundy, lepiej ostatnie 200 m intensywnie pokopać! - dop. Zbig
5. Strefa zmian - ordnung musst sein!
Punkt ten nie dotyczy wyłącznie tych, którzy walczą o każdą sekundę.
Porządek w strefie zmian to niezwykle ważna kwestia, dzięki której można uciąć
naprawdę dużo czasu, a przede wszystkim nie tracić nerwów na szukanie swoich
ciuchów. Z reguły w strefie zmian dysponuje się jednym koszem, do którego
układa się wszystko to, co będzie potrzebne na etap rowerowy i biegowy. Będą to
więc np. buty do biegania ze skarpetami, ciuchy na rower (spodenki, koszulka),
pasek z numerem, jakieś jedzenie i picie. Rzeczy jest sporo, a miejsca tak
niewiele! Warto więc mieć w głowie to, czego potrzebujemy w strefie, a
następnie przećwiczyć układanie tego w koszu, aby utrwalić sobie schemat tego,
co gdzie się znajduje. Warto układać ciuchy wg kolejności zapotrzebowania.
Czyli coś, co jest potrzebne do biegania, powinno znaleźć się na spodzie kosza,
a na zewnątrz to, co będziesz potrzebować na etap kolarski. Pamiętaj, że część
rzeczy warto umieścić na samym rowerze (kask, pasek z numerem, żele
energetyczne). Jeśli zaniedbamy kwestię porządku, możemy stracić wiele cennych
sekund na ogarnianie się. Nerwy w takich przypadkach pojawiają się natychmiast,
dlatego warto zadbać o to, aby poprawnie się przygotować i ich uniknąć podczas
zawodów.
Warto pamiętać o chronologii, w jakiej odbywają się konkurencje. Ponieważ bieg odbywa się po rowerze, buty do biegania warto włożyć na dno - w końcu będą nam potrzebne później niż strój na rower czy okulary przeciwsłoneczne - dop. Zbig
6. Po rowerze jest jeszcze bieg!
Nadgorliwość jest gorsza od nazizmu - tym zdaniem można podsumować to, co
chcemy przekazać w tym punkcie. Dotyczy on tego, że bardzo łatwo się zapomnieć
i strasznie spompować na etapie kolarskim, i nie mieć już sił na rywalizację i
odpowiedni finisz na etapie biegowym. Jest to częsty błąd, który powoduje, że
osiąga się słabe wyniki. Należy pamiętać, że triathlon to nie sprint (nawet
jeśli to jest triathlon na dystansie sprint [taki paradoks triathlonowego sprintu. Handlujcie z tym.]) i trzeba mieć w głowie, że
składa się on z trzech dyscyplin, i na każdą zachować trzeba odpowiednio dużo sił, aby
się nie zajechać. Wejście na rower jest z reguły przyjemne - zaczynasz ruszać
nogami, czujesz wiatr we włosach, ale po chwili dostrzegasz innych zawodników i
zaczynasz podświadomie ścigać się z innymi zamiast realizować swój plan. W
końcu nie dasz się wyprzedzić jakiemuś frajerowi, no nie? No i w ogóle to
fajnie by było ścignąć kogoś, kto wydał na rower więcej, niż Ty zarobisz przez
cały rok. Na pewno byłoby fajnie, ale tylko w trakcie etapu kolarskiego. Jeśli
się zapomnisz i zaczniesz pedałować tak, jakby jutra miało nie być (no homo),
to może się to skończyć nieciekawie w trakcie etapu biegowego. Nogi będą
spompowane i nie będziesz mieć sił na bieg. Zamiast cieszyć się eventem,
będziesz jedynie z utęsknieniem wyczekiwał mety, pytając siebie raz po raz
,,dlaczego sobie to robię?" (odpowiednikiem tego pytania z reguły jest
wiązanka przekleństw i szczery hejt w stosunku do własnej osoby, do organizatora za "ch*jową trasę k*rwa mać ile tych je*anych podbiegów może być?!" oraz do jakiekolwiek Wyższego Bytu, w jaki dany osobnik wierzy). Wtedy
będziesz mógł zapomnieć o tym, aby dobrze wyjść na zdjęciu na mecie. Będziesz
wyglądać jak siedem nieszczęść i zostaniesz zapomnianym bohaterem. A wszystko
przez tą kolarską nadgorliwość...
W niniejszym poście zamieściliśmy kilka porad dla świeżaków, z którymi
chcieliśmy się z Wami podzielić, ponieważ sami przed pierwszym startem je
otrzymaliśmy, a po imprezie stwierdziliśmy, że były bardzo pomocne i bez nich
byłoby znacznie trudniej podczas rywalizacji. Jeżeli uważacie, że coś ważnego
pominęliśmy albo o czymś jeszcze powinniśmy napisać - napiszcie komentarz, chętnie
skorzystamy z wszelkich sugestii.
Pamiętajcie o naszym profilu na Instagramie! Znajduje się on o tutaj.
Pamiętajcie o naszym profilu na Instagramie! Znajduje się on o tutaj.
Podro600,
Płonące Racice
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz