wtorek, 13 marca 2018

Triathlonowe lajfhaki dla początkujących, czyli co trzeba wiedzieć przed pierwszym startem

Jeśli jesteś na bieżąco z naszymi artykułami, to już wiesz, jaki sprzęt musisz mieć na start i ile mniej więcej pieniędzy będziesz musiał na to wydać. W niniejszym poście chcemy poruszyć nieco inny temat, choć równie ważny dla triathlonowego świeżaka, a mianowicie powiedzieć o kilku lajfhakach, o których warto (lub trzeba) wiedzieć przed pierwszym startem. Nie będą to porady typu ,,jak poprawnie biegać", ,,jaki rower jest najlepszy" albo ,,jak przygotować się w tydzień do Iron Mana", ale mniejsze, choć bardzo cenne wskazówki, dzięki którym można lepiej poradzić sobie na imprezie. Sami otrzymaliśmy większość z nich od znajomych, którzy już startowali i mieli doświadczenie w triathlonie, dzięki czemu wiedzieliśmy, co nas czeka i jak dobrze się przygotować do pierwszego startu. Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że były one bardzo cenne i niezwykle pomocne, dlatego w poniższych punktach krótko je przedstawię, aby każdy świeżak wiedział, co się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, jak mawiali Tatarzy.

Oto nasza lista życiowych haków, wskazówek oraz uwag.


1. Pływanie na otwartych wodach to nie to samo, co pływanie na basenie


Na basenie jest elegancko - pływasz sobie w tę i we w tę, masz swój tor, na dnie wyznaczona linia, abyś poruszał się w  mniej więcej odpowiednim kierunku, żadnych fal, żadnego zimna, no i w każdej chwili można sobie zrobić małą pauzę (niby, że się okulary poprawia, czy coś). Piękna sprawa! Gorzej to wygląda na otwartych wodach - wszystkie wyżej wymienione przyjemności odlatują w siną dal, a Ty jesteś zdany tylko na siebie. Jest zimniej, głębiej, dalej do pitstopa, a jak wiatr zawieje, to i nie ma jak powietrza zaczerpnąć, bo fale takie, że tsunami wymięka. Bywa, że tak właśnie jest na zawodach, dlatego przed startem należy się do tego przygotować, aby w trakcie zawodów nie spanikować. W naszym przypadku wyglądało to tak, że na kilka dni przed pierwszym startem zadebiutowaliśmy w jeziorze i ubrani w pianki mieliśmy przepłynąć kawałek na drugi brzeg. Panika pojawiła się chwilę po starcie i nie chciała skubana odpuścić. Mieliśmy problem z poprawnym oddychaniem (były fale i trudno było złapać powietrze), generalnie było znacznie zimniej niż na basenie, co spowodowało szybszą utratę energii, a to z kolei spotęgowało panikę. Doszedł również prozaiczny strach przed utonięciem (wcześniej raczej nie pływaliśmy dalej niż do pomostu, za pomostem to już był fejm) i tak oto wyłonił się obraz triathlonowych prawiczków, którzy mieli za kilka dni płynąć już na poważnie wśród innych zawodników. Wspominałem coś o tym, że mieliśmy problem z płynięciem w poprawnym kierunku? Albo że w piance to się trochę trudniej oddycha? Warto to sprawdzić na własnej skórze przed startem.

Mówi prawdę. Przy pierwszym pływaniu open water byłem tak spanikowany, że odmówiłem zanurzenia głowy. Co oczywiście spowodowało, ze bardziej się męczyłem i panikowałem jeszcze bardziej. Srsly, poćwiczcie ten szajz - dop. Zbig

2. Pływanie w piance to nie to samo, co pływanie bez pianki


Pianka ma wiele zalet i, według mnie, jest absolutnie konieczna dla świeżaka. Niemniej jednak warto trochę w niej popływać przed pierwszym eventem, ponieważ pływanie w niej wygląda nieco inaczej. Przede wszystkim pianka bardzo ciasno opina całe ciało, co może powodować dyskomfort podczas oddychania (nacisk na klatkę piersiową oraz szyję i kark). Ważne jest, aby to przetestować i nie spanikować na zawodach, ponieważ od oddychania bardzo dużo zależy w pływaniu (generalnie, warto oddychać). Pianka naciska również na ręce i obręcz barkową, co również nie ułatwia poruszania rękoma. Co prawda, pianki są tak skonstruowane, aby nie krępowały ruchów zawodnika (w strategicznych miejscach mają cieńszą warstwę materiału), niemniej jednak nie da się tego wyeliminować całkowicie. Co oznacza, że jest to kolejny powód, aby popływać w niej przed startem.

Królałkę przedstawił tutaj piankę jako narzędzie służące do podtapiania zawodników, które sprawi, że gorzej oddychasz i poruszasz kończynami, nie takie jest jednak jej przeznaczenie! Pianka w wydatny sposób zwiększa wyporność, ułatwiając zajęcie hydrodynamicznej pozycji w wodzie, umożliwia także utrzymanie się na powierzchni w razie braku sił. Ponadto, stanowi barierę termiczną, dzięki czemu wychłodzenie postępuje dużo wolniej. Więc koniec końców, bardziej pomaga niż przeszkadza - dop. Zbig

3. Przygotuj się do bitwy, bo pływanie na imprezie to walka - dosłownie!


Mówi się, że triathlon to walka z samym sobą. Jest to pewne niedopowiedzenie, bowiem podczas etapu pływackiego walczysz także z innymi zawodnikami. Tuż po starcie jest niezły młyn i bardzo łatwo dostać od kogoś kopniaka lub przyjacielskiego strzała w sam pysk. Każdy bowiem walczy o wypracowanie jak najlepszej pozycji, w której mógłby płynąć swobodnie i realizować swój cel. Wiąże się to z tym, że na samym starcie jest niezła jatka, która niekiedy bardziej przypomina zawody MMA niż pływanie. Wszystkie chwyty dozwolone (w końcu żaden sędzia i tak tego nie zobaczy i nie da czerwonej kartki), dlatego jeżeli nie zależy Ci na dobrym czasie, możesz sobie pozwolić na chwilę zapomnienia i komuś przywalić, albo chociaż podtopić komucha. Jeśli jednak startujesz wyłącznie z przyczyn czysto sportowych, warto uświadomić sobie, że może być konkretna walka na samym początku. W takim wypadku warto zająć pozycję gdzieś z boku, albo nawet (jeżeli nie bijesz się o dobry czas) lekko odpuścić i zaczekać, aż wszyscy wypłyną i się potopią. Być może stracisz kilkanaście sekund na takiej akcji, ale koniec końców niewykluczone, że wyjdziesz na tym lepiej, bo będziesz mieć szansę płynąć po swojemu i nie tracić sił na walkę o pozycję z innymi. 

Czasem dobrym pomysłem, jeśli czujecie się silni w pływaniu, jest przepłynięcie pierwszym 100-200 m z dużym wysiłkiem tak, aby uciec od kotłującego się za Tobą motłochu. A czasem lepiej odpuścić i cieszyć się własnym tempem na zawodach - dop. Zbig

4. Wyjście z wody do łatwych nie należy


Podczas pływania w piance działa na nas siła wyporu, dzięki czemu unosimy się na wodzie. To sprawia, że często zapominamy o poprawnej pracy nóg. Może mieć to przykre konsekwencje przy wyjściu z wody, ponieważ nogi mogą być przez to nieprzygotowane do wysiłku, a to sprawi, że znacznie trudniej będzie Ci rozpocząć etap rowerowy (minie parę chwil, zanim Twoje nogi dojdą do siebie). Warto pamiętać o poprawnej i regularnej pracy nóg, a przy samym końcu etapu pływackiego jeszcze zwiększyć ich wysiłek, aby lepiej wejść w kolejny etap.

Nie wspominając o samym dobiegnięciu do strefy zmian - kibice często dziwią się, czemu przy wyjściu z wody zawodnicy zataczają się jakby wracali od wuja Staszka z imienin, tymczasem winne wszystkiego jest niedotlenienie nóg - jeśli chcesz oszczędzić sobie cenne sekundy, lepiej ostatnie 200 m intensywnie pokopać! - dop. Zbig

5. Strefa zmian - ordnung musst sein!


Punkt ten nie dotyczy wyłącznie tych, którzy walczą o każdą sekundę. Porządek w strefie zmian to niezwykle ważna kwestia, dzięki której można uciąć naprawdę dużo czasu, a przede wszystkim nie tracić nerwów na szukanie swoich ciuchów. Z reguły w strefie zmian dysponuje się jednym koszem, do którego układa się wszystko to, co będzie potrzebne na etap rowerowy i biegowy. Będą to więc np. buty do biegania ze skarpetami, ciuchy na rower (spodenki, koszulka), pasek z numerem, jakieś jedzenie i picie. Rzeczy jest sporo, a miejsca tak niewiele! Warto więc mieć w głowie to, czego potrzebujemy w strefie, a następnie przećwiczyć układanie tego w koszu, aby utrwalić sobie schemat tego, co gdzie się znajduje. Warto układać ciuchy wg kolejności zapotrzebowania. Czyli coś, co jest potrzebne do biegania, powinno znaleźć się na spodzie kosza, a na zewnątrz to, co będziesz potrzebować na etap kolarski. Pamiętaj, że część rzeczy warto umieścić na samym rowerze (kask, pasek z numerem, żele energetyczne). Jeśli zaniedbamy kwestię porządku, możemy stracić wiele cennych sekund na ogarnianie się. Nerwy w takich przypadkach pojawiają się natychmiast, dlatego warto zadbać o to, aby poprawnie się przygotować i ich uniknąć podczas zawodów.

Warto pamiętać o chronologii, w jakiej odbywają się konkurencje. Ponieważ bieg odbywa się po rowerze, buty do biegania warto włożyć na dno - w końcu będą nam potrzebne później niż strój na rower czy okulary przeciwsłoneczne - dop. Zbig

6. Po rowerze jest jeszcze bieg!


Nadgorliwość jest gorsza od nazizmu - tym zdaniem można podsumować to, co chcemy przekazać w tym punkcie. Dotyczy on tego, że bardzo łatwo się zapomnieć i strasznie spompować na etapie kolarskim, i nie mieć już sił na rywalizację i odpowiedni finisz na etapie biegowym. Jest to częsty błąd, który powoduje, że osiąga się słabe wyniki. Należy pamiętać, że triathlon to nie sprint (nawet jeśli to jest triathlon na dystansie sprint [taki paradoks triathlonowego sprintu. Handlujcie z tym.]) i  trzeba mieć w głowie, że składa się on z trzech dyscyplin, i na każdą zachować trzeba odpowiednio dużo sił, aby się nie zajechać. Wejście na rower jest z reguły przyjemne - zaczynasz ruszać nogami, czujesz wiatr we włosach, ale po chwili dostrzegasz innych zawodników i zaczynasz podświadomie ścigać się z innymi zamiast realizować swój plan. W końcu nie dasz się wyprzedzić jakiemuś frajerowi, no nie? No i w ogóle to fajnie by było ścignąć kogoś, kto wydał na rower więcej, niż Ty zarobisz przez cały rok. Na pewno byłoby fajnie, ale tylko w trakcie etapu kolarskiego. Jeśli się zapomnisz i zaczniesz pedałować tak, jakby jutra miało nie być (no homo), to może się to skończyć nieciekawie w trakcie etapu biegowego. Nogi będą spompowane i nie będziesz mieć sił na bieg. Zamiast cieszyć się eventem, będziesz jedynie z utęsknieniem wyczekiwał mety, pytając siebie raz po raz ,,dlaczego sobie to robię?" (odpowiednikiem tego pytania z reguły jest wiązanka przekleństw i szczery hejt w stosunku do własnej osoby, do organizatora za "ch*jową trasę k*rwa mać ile tych je*anych podbiegów może być?!" oraz do jakiekolwiek Wyższego Bytu, w jaki dany osobnik wierzy). Wtedy będziesz mógł zapomnieć o tym, aby dobrze wyjść na zdjęciu na mecie. Będziesz wyglądać jak siedem nieszczęść i zostaniesz zapomnianym bohaterem. A wszystko przez tą kolarską nadgorliwość...

W niniejszym poście zamieściliśmy kilka porad dla świeżaków, z którymi chcieliśmy się z Wami podzielić, ponieważ sami przed pierwszym startem je otrzymaliśmy, a po imprezie stwierdziliśmy, że były bardzo pomocne i bez nich byłoby znacznie trudniej podczas rywalizacji. Jeżeli uważacie, że coś ważnego pominęliśmy albo o czymś jeszcze powinniśmy napisać - napiszcie komentarz, chętnie skorzystamy z wszelkich sugestii.

Pamiętajcie o naszym profilu na Instagramie! Znajduje się on o tutaj.


Podro600,

Płonące Racice

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz