Tak jest, dobrze usłyszeliście. Plan. Taki z wielkiej litery. Taki konkretny, przygotowany przez człowieka, który się na tym zna. Nie zbiór wytycznych, wskazówek z filmików na JuTubie, jak to dotąd było. Ale po kolei.
Królałkę wspominał już w podsumowaniu zeszłego tygodnia o naszej środowej naradzie. Faktycznie, wykorzystaliśmy fakt, że i tak nie byłem w stanie tego dnia trenować z powodu gwałtu jaki dokonał się na moim uzębieniu, i spotkaliśmy się we trójkę składem, jaki podbijał teren gminy Kościan podczas wrześniowego triathlonu - czyli Pikej, Królik i moja skromna osoba. Podstawą i przyczynkiem do spotkania była moja lektura książki pt. "Triathlon. Plany treningowe". Jak być może część z Was się domyśla, książka ta zawiera w sobie plany treningowe przygotowujące do startu w triathlonie. Podzielone są one na dystanse - sprint (albo odpowiadająca mu z grubsza 1/8 IM), olimpijka (~1/4 IM), połówka IronMana i pełen dystans. Dodatkowo, do każdego z dystansów przypisanych jest po 10 planów różniących się stopniem trudności, gdzie 1szy poziom zakłada ukończenie bez większego cierpienia danego dystansu, a 10ty walkę o podium.